O zaletach pastwiskowego żywienia zwierząt gospodarskich wie każdy rolnik i nie tylko. Wizerunek krowy, pasącej się na zielonej trawce wśród ziół, wykorzystują producenci przetworów mleczarskich na swoich opakowaniach w celu pozyskania klienta, który ma nadzieję za zakup zdrowych i wartościowych produktów.
Obecnie wypasanie krów przegrywa jednak ze stosowaniem TMR-u, szczególnie w żywieniu wysokomlecznych sztuk i obserwujemy systematyczny spadek powierzchni pastwisk w naszym kraju. A szkoda. Widok pasących się zwierząt jest przyjemny dla oczu, psychiki człowieka, dla krajobrazu wiejskiego, którego nam zazdroszczą kraje ubogie w tzw. bioróżnorodność. Spełnia także ważną rolę edukacyjną ucząc dzieci, że mleko pochodzi od żywego zwierzęcia a nie z supermarketu.
System żywienia oparty na pastwisku nie jest prosty, ma swoje wady i zalety. Ruń pastwiskowa dostarcza najtańszej energii i najtańszego białka spośród wszystkich pasz objętościowych. Pastwisko jest jednocześnie źródłem dietetycznej i najbardziej odpowiedniej dla przeżuwaczy paszy a także miejscem, gdzie zwierzęta poruszają się w swoim naturalnym środowisku, co przekłada się na lepszą ich kondycję i zdrowotność. Jednak pastwiskowanie krów stwarza wiele problemów natury żywieniowej i organizacyjnej, dlatego w wielu gospodarstwach mleczarskich rezygnuje się z tego sposobu żywienia. Ruń pastwiskowa daje paszę niezbilansowaną, gdyż dostarcza dużo białka przy niedostatecznej podaży energii. Konieczne jest więc uzupełnienie dawki pokarmowej paszami energetycznymi w postaci: kiszonych prasowanych wysłodków buraczanych (lub w formie suchej, także melasowane), ziarna zbóż (suche lub kiszone), kiszonek z kukurydzy lub całych roślin zbożowych (GPS). Takie uzupełnienie pozwala uzyskać dobre wydajności mleczne. Obwarowane jest to jednak prawidłowym prowadzeniem gospodarki pastwiskowej, na które składa się wiele elementów: stosowanie przemiennego użytkowania pastwiskowo-kośnego, prawidłowe nawożenie i pielęgnacja, spasanie runi w momencie osiągnięcia przez nią dojrzałości pastwiskowej, stosowanie okresowych podsiewów pastwiska dla zapewnienia pożądanego składu botanicznego runi, właściwa konserwacja nadmiaru paszy w okresie jej intensywnego wzrostu, właściwa organizacja wypasu, wreszcie dostarczenie zwierzętom dostatecznej ilości dobrej wody (źródło mleka) itp. Problemem dla pastwisk w naszym kraju są także letnie niedobory wody z opadów atmosferycznych, co dodatkowo utrudnia zaplanowanie bazy paszowej dla zwierząt.
W sytuacji, gdy z roku na rok, pogłowie bydła mlecznego zmniejsza się (o około 1,3 mln sztuk w latach 1995 – 2012) nadzieją dla pastwisk w Polsce powinna być hodowla bydła mięsnego, które ma mniejsze wymagania pokarmowe od bydła mlecznego. Nie oznacza to jednak, że można pozwolić sobie na zaniedbania w gospodarowaniu na pastwisku. Ruń pastwiskowa powinna być jak najwyższej jakości, ponieważ gwarantuje utrzymanie krów mamek w dobrej kondycji, a tym samym skuteczne zacielanie, łatwe porody i wykarmienie potomstwa. Prace pielęgnacyjne i zabiegi takie jak dla stada bydła mlecznego są niezbędnie konieczne, łatwiej tylko zbilansować dawkę pokarmową. Obserwuje się obecnie coraz większe zainteresowanie tym kierunkiem produkcji, choć i nad nim gromadzą się czarne chmury. Coraz więcej mówi się o konieczności wsparcia tego sektora produkcji zwierzęcej.
W krajach UE funkcjonują dla tego rynku różne dopłaty (Francja, Hiszpania, Portugalia, Austria, Belgia, Finlandia, Szwecja, Dania, Litwa). U nas hodowcy nie dostają ani złotówki a sytuacja w bieżącym roku, dotycząca uboju i przetwórstwa bydła, spowodowała drastyczny spadek cen skupu. Obecne ceny skupu nie gwarantują opłacalności tego sektora. Jednocześnie spożycie wołowiny w Polsce jest jednym z najniższych w Europie i prognozuje się, że osiągnie w roku bieżącym 1,8 kg mięsa wołowego na 1 osobę. Kuriozalne wydaje się to, iż ceny skupu są niskie a jednocześnie walory kulinarne dobrej wołowiny, czy w ogóle wołowiny są poza zasięgiem finansowym przeciętnego Polaka. To smutne, że nie potrafimy wykorzystać zaplecza paszowego w postaci trwałych pastwisk, które ulegają systematycznej degradacji lub zamieniane są na grunty orne.
W tej sytuacji cenna jest inicjatywa hodowców bydła mięsnego i Pana Pawła Dakowskiego – Prezesa Zarządu Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego, który w liście otwartym zwrócił się do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z wnioskiem o wprowadzenie w latach 2014 – 2020 dopłat do mamek dla gospodarstw hodowlanych. Pisze w nim m.in. „ …Szanowny Panie Ministrze, Wielopokoleniowe doświadczenia hodowców bydła, zaplecze w postaci naturalnych użytków zielonych, w znacznym stopniu niewykorzystywanych rolniczo lub niepowiązanych z produkcją bydła są gwarancją szybkiego rozwoju sektora mięsa wołowego….”. Tylko co na to Pan Minister?
Jolanta Klupś
WODR Poznań