05 marca 2015

Rynek bez kwot mlecznych, bać się czy spać spokojnie?

Przygotowane przez

Pewne jest, że od kwietnia 2015 roku rynek mleka ma regulować prawo popytu i podaży. Wielu rolników boi się zniesienia kwotowania mleka – jak mówią „bo cena mleka będzie niższa”. Stwierdzenie, że na wolnym rynku mleko będzie tańsze jest kwestią świadczącą o nieprawidłowości. Przykładem może być sytuacja na rynku w 2014 roku, kiedy nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie mieliśmy rekordowo wysoki poziom produkcji mleka, również utrzymywały się na rekordowym poziomie ceny otrzymywane przez rolników za dostarczony surowiec do skupu. Pozostawia to mieć nadzieję na przyszłość, że będziemy mieli do czynienia z kolejnymi rekordami pod względem ilości produkowanego białego surowca, lecz niekoniecznie skupowanego po niższych cenach.

System kwotowania mleka i ryzyko zapłacenia kar za nadprodukcję jest większym zagrożeniem niż jego brak, gdyż zapłacenie kilkudziesięciu groszy do każdego kilograma mleka ponad limit ogranicza rozwój niejednego gospodarstwa.

Czytamy i słuchamy na temat konkurencyjności polskich gospodarstw mlecznych na tle gospodarstw innych krajów UE – zwłaszcza „starej piętnastki”. Stosunkowo niewiele mówi się o działaniach zakładów przetwórczych, a to właśnie one są motorem napędowym koniunktury na rynku mleka. Moim zdaniem w naszym kraju funkcjonuje zdecydowanie za dużo mleczarń. Są wśród nich takie, które zapewniają sobie byt wyłącznie dzięki taniemu surowcowi. Ile zarządów spółdzielni, tyle różnych stanowisk i interesów. Obecnie jest ich około 200, przerabiają one ponad 9 mld kg mleka. Liczba niemieckich zakładów jest podobna, jednak zdolność przerobu jest trzy razy większa. Wiele mleczarni podjęło trud konsolidacji, która zdecyduje w przyszłości o sile krajowego mleczarstwa, i nie ma przed nią ucieczki, ale przebiega ona bardzo powoli. Brak jednomyślności w działaniu, zamiast wspólnymi siłami dążyć do tworzenia większych jednostek handlowych o zasięgu nie tylko europejskim, ale i światowym, to konkurują ze sobą np. o wejście do wielkopowierzchniowych zachodnich marketów. Tam dyktowane są im niekorzystne warunki cenowe, narzucane koszty promocji, opłat półkowych oraz zmuszanie do sprzedaży swoich towarów pod daną marką firm handlowych. Można to załatwić tylko dzięki kodeksowi dobrych praktyk, ale i tutaj potrzebne jest jednolite stanowisko mleczarni. Administracyjne rozwiązanie problemu współpracy sieci handlowych z dostawcami nabiału jest niemożliwe. Ze względu na brak innych znaczących kanałów dystrybucji na rynku wewnętrznym, aktualnie to one tak naprawdę dyktują warunki umów, a co za tym idzie – cenę płaconą producentom mleka surowego. Powtarzam jeszcze raz, popełniono błąd nie tworząc w Polsce wspólnej dystrybucji sprzedaży. Chora jest sytuacja, w której mleczarnie konkurują ze sobą, wytwarzając takie same produkty. Należy się specjalizować albo też produkując jeden produkt  sprzedawać wspólnie, bo w pojedynkę jest znacznie trudniej. Im szybciej zdecydują się przetwórcy na ten krok, tym szybciej zwiększy się efektywność i redukcja kosztów przerobu mleka. To już nie ma na co czekać! „Wspólna platforma sprzedaży polskich produktów mleczarskich” to szansa na utrzymanie dobrej pozycji w handlu zagranicznym i przygotowanie sektora mleczarskiego do funkcjonowania na zliberalizowanym rynku. Około 73% zakładów branży mlecznej to spółdzielnie, gdzie właścicielami są rolnicy, i to oni wspólnie z zarządami dla dobra polskiej własności powinni utworzyć np. „Krajową Spółdzielnię Handlu Artykułami Mleczarskim” z obowiązkiem czynnego członkostwa każdej Spółdzielni Mleczarskiej.

Rozdrobnienie branży przetwórczej jest jedną z przyczyn niepełnego wykorzystania środków unijnych. Źle się stało, że pomoc finansowa trafiała do wszystkich zakładów, które tylko wykazywały chęć zainwestowania środków (nieliczne przypadki właściwego ich ulokowania). Preferencje pomocy unijnej powinny obejmować duże zakłady, małe natomiast w szczególnych przypadkach. Wtedy branża mleczarska jako całość byłaby dzisiaj silniejsza. Każdy ze światowych potentatów, takich jak Lactalis, Nestle, Fonterra, Danone, Campina czy Arla przerabia rocznie ponad 10 mld kg mleka, tymczasem nasza największa polska mleczarnia zaledwie ok. 1,4 mld kg. Świadczy to o sile naszego mleczarstwa i z jakimi firmami przyjdzie się zmierzyć o rynki zbytu.

Jednak jednym z największych naszych atutów w starciu z dużymi koncernami mlecznymi jest konkurencyjność kosztowo-cenowa, wysoka jakość i ekologiczny charakter artykułów mleczarskich. Szansę taką należy wykorzystać i wypracować na samym starcie najlepszą pozycję do rywalizacji na rynku mleka.

Czytany 5080 razy

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.