Okres od Święta Trzech Króli do dnia poprzedzającego Środę Popielcową nazywamy powszechnie karnawałem. Czas jego trwania jest różny i zależy od dnia, w jakim przypada Popielec. Z języka włosko-łacińskiego słowo carne-vale oznacza rozstawać się z mięsem, dlatego w naszej tradycji o karnawale mówiło się często mięsopust, zapust lub ostatki.
Pierwsze zapisy i wzmianki o karnawale w Polsce pochodzą z XVII wieku. Wtedy to na dworach królewskich, w rezydencjach i dworach szlacheckich zaczęto organizować wielkie bale karnawałowe i maskowe nazywane „redutami”. Skromniejsze zabawy urządzano w miastach i na wsiach, gdzie w karczmach do północy wygrywały kapele, a ich uczestnicy bawili się przy suto zastawionych stołach.
Tradycją karnawałowego czasu był i nadal jest zwyczaj obfitego jedzenia. Menu na tego rodzaju zabawach niewiele zmieniło się od dawnych czasów. Na stołach króluje bigos staropolski, czerwony barszcz z pasztecikami, pieczone mięsa i tradycyjne wędliny oraz różnego rodzaje alkohole. Obfite jedzenie podawano również w ostatni czwartek, zwany tłustym czwartkiem. Po dzień dzisiejszy przysmakami symbolizującymi karnawał są chrusty i pączki, których w tym okresie na stołach nie może zabraknąć.
Dawniej, kiedy to były jeszcze mroźne i śnieżne zimy, w czasie trwania karnawału organizowano kuligi. Była to zabawa wyłącznie stanu wyższego, czyli szlachty i magnaterii. Kuligi polegały na odwiedzaniu się sąsiadów w całej okolicy. Musiały być starannie przygotowane. Gospodarze zaopatrywali spiżarnię i piwniczkę, zamawiali grajków. Odwiedzający się nadjeżdżali wieczorem na podwórze w świetle pochodni. Trzaskano z biczów i wiwatowano. Kilkugodzinna sanna na mrozie zaostrzała apetyty, więc musiała się skończyć obfitą ucztą.
W okresie karnawału po wsiach i miasteczkach krążyli „przebierańcy”. Zazwyczaj byli to młodzi chłopcy poprzebierani za ziemskie i nieziemskie stwory takie jak turonie, niedźwiedzie i wilki. Przebierali się także za strażaków, kominiarzy, policjantów, stare baby, czarownice i innych. Stukali do okien, zaglądali do chat. Orszak był hałaśliwy, a każdy z jego członków wypełniał określoną rolę: młoda para zapraszała gospodarzy na wesele, tj. na wieczorną zabawę ostatkową, strażak sprawdzał, czy w gospodarstwie są przestrzegane przepisy przeciwpożarowe – za zaniedbania pobierał kary, policjant za nieporządek karał grzywną, złodziejka kradła chleb ze stołu, lekarz badał domowników i wypisywał recepty, aptekarz wydawał lekarstwa, cyganka wróżyła, kominiarz smarował sadzami, a gdy grali muzykanci, gospodyni musiała zatańczyć z niedźwiedziem, aby pisklęta dobrze się chowały. Chętnie otwierano im drzwi i nie odmawiano poczęstunku, wpuszczenie przebierańców do domu wróżyło pomyślność na rozpoczynający się rok.
Od setek lat czas zapustów sprzyjał kojarzeniu małżeństw oraz zaznajamianiu się młodych ludzi ze sobą. Opieszały i nieskory do małżeństwa chłopiec lub dziewczyna ponosili za to karę. Zapustni wesołkowie przywiązywali im do nóg różnej wielkości drewniane kloce, z którymi młodzi musieli publicznie paradować. Obyczaj ten obchodzony był przez wiele lat. Z biegiem czasu zmniejszała się wielkość klocka. Czasami takim osobom pokryjomu, tak aby nie zauważyli, przypinano głowę od śledzia, strzępek sukna, a nawet obgryziony kuper kapłona. Jeszcze do lat 50. XX wieku na wielkopolskich wsiach w związku z zamążpójściem odbywała się zabawa o nazwie „pod koziołkiem”, czyli wyrzeźbioną z drewna, ziemniaków lub brukwi głową kozła albo chłopca z wyraźnie podkreślonymi seksualnymi atrybutami. Obok figurki ustawiano talerzyk, na który niezamężne panienki musiały położyć pieniążek, aby móc zatańczyć z kawalerem. Złożenie takiego okupu miało zapewnić rychłe zamążpójście. Kozioł stanowił idealny symbol seksualności i witalności na zabawę kończącą karnawał.
Karnawałowe zabawy kończyły się „śledzikiem”. Nazwa „śledzik” wywodzi się z dawnego zwyczaju, zgodnie z którym o północy na ostatnią karnawałową zabawę wkraczał „przebieraniec”, który miał na sobie odwrócony na lewą stronę kożuch przystrojony kolorowymi wstążkami i świerkowymi gałęziami. „Przebieraniec” w ręku trzymał „bicz”, do którego końca przywiązany był śledź. Tym „biczem” obrywali ci, którzy po północy, kiedy już nastąpił post, nadal się bawili. Symbolem zakończenia zabawy i rozpoczynającego się postu był rozsypany na podłodze popiół.
Współczesny karnawał ma już mało wspólnego z czasem, w którym dozwolone było przekraczanie granic w jedzeniu i piciu oraz nieskrępowanych zabawach. Na szczęście w obecnych czasach w tym okresie organizowane są jeszcze bale karnawałowe przez różne grupy społeczne: rolników, myśliwych czy bankowców. Świętowanie karnawału buduje naszą lokalną i zbiorową tożsamość. Trafnym jest zapytanie: „powiedz mi jak świętujesz, a powiem Ci kim jesteś?”.
Źródło informacji: Jan Uryga „Rok Polski w życiu, tradycji i obyczajach ludu”.