Guma ksantanowa, guanylan disodowy, difosforan trisodowy – to nie frakcje ropy naftowej, ale składniki apetycznych dań w słoikach. Producenci obiadowych "gotowców" czerpią pełnymi garściami z tablicy Mendelejewa. Postanowiliśmy się przyglądnąć, czym konkretnie doprawiają swój jadłospis.
Potrawy w słoikach mogą wzbudzać zaufanie. Przypominają dania znane z domowej kuchni i prezentują się bardziej zachęcająco niż gulasz z puszki czy zupka w proszku. Bywają nawet miłe w kontakcie z podniebieniem. Niestety nie tylko za sprawą receptury kulinarnej, ale również chemicznej. – Produkty wysokoprzetworzone, w rodzaju pulpetów w sosie czy sproszkowanych zup, nie obejdą się bez wzmaczniaczy smaku. Tego typu potrawy na skutek procesu technologicznego częściowo tracą swoje naturalne walory smakowe – tłumaczy mgr inż. Joanna Gajda-Wyrębek, kierownik Pracowni Oceny Dodatków do Żywności w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego. Jednak na wzmacniaczach smaku się nie kończy. Wiele słoikowych obiadów pod względem zawartości ulepszaczy i konserwantów mogłoby konkurować ze "śmieciowymi" przekąskami.
E–kstra dania
Oferta jest szeroka. Flaki, bigosy, klopsy, gulasze, leczo, pulpety, zrazy, fasolki i "kociołki". Każde danie w kilku odmianach. Niektóre produkty wpadają w oko, inne mogą odstraszyć zgrzebną etykietą. I choć te same potrawy w zależności od producenta różnią się pod względem składników i ich proporcji, to zestaw "dodatków" zazwyczaj jest bardzo podobny.
Przyjrzyjmy się "klopsom w sosie pomidorowym". Ich podstawa to "masa mięsna", której podstawa to znany wszystkim wielbicielom parówek MOM (mięso oddzielane mechanicznie), czyli miks odpadków mięsnych, tłuszczu oraz resztek kostnych – w tym przypadku drobiowych (9,98 proc. masy produktu). Nieco mniej jest wieprzowiny (8,68 proc.), natomiast wołowina pojawia się tu w ilości raczej grzecznościowej (3,62 proc.). Dodatkowych protein klopsom dostarcza hydrolizat białka sojowego, a węglowodanów – mąka pszenna i skrobia ziemniaczana. Z warzyw w słoiczku zmieściły się jedynie marchewka i cebula. No i pomidory – w formie przecieru. To zasadniczo tyle substancji spożywczych. Resztę spisu składników wypełniają "substancje dodatkowe": wzmacniacze smaku E621, E635, stabilizatory E450 i E451 oraz substancja zagęszczająca E1422.
W podobny zestaw wspomagaczy zostało wyposażone "leczo warzywne z kiełbasą". W tym przypadku "zabrakło" co prawda wzmacniaczy, za to pojawiają się: stabilizator E452 oraz substancja konserwująca E250.
Sprytniej postąpił inny producent "klopsów w sosie pomidorowym", który zamiast złowrogich symboli zamieścił na etykiecie pełne nazwy odpowiadających im dodatków. Brzmią niepokojąco, ale nie przyciągają wzroku w równym stopniu, co popularne "E" (opisujemy je poniżej).
Wzmacniacze smaku, konserwanty, zagęstniki, emulgatory i stabilizatory można znaleźć również w bigosie oraz gulaszu wieprzowo-wołowym (2,6-proc. zawartości wołowiny), a niektóre z tych dodatków również w pulpetach i fasolce. Z kolei barwniki, m.in. okryty złą sławą karmel amoniakalny (E150c), znalazły zastosowanie we "flaczkach wołowych w rosole". W tym przypadku zawartość wołowiny (konkretnie przedżołądków wołowych), wynosi zawrotne 35 proc.
Lepiej jest tam, gdzie mięsa (lub "mięsa") nie ma w ogóle. Na przykład "leczo pieczarkowe łagodne" z dodatków zawiera jedynie niewinnie brzmiącą skrobię modyfikowaną, która pełni funkcję zagęstnika. Poza tym pieczarki (28,5 proc.), cebula, papryka, koncentrat pomidorowy, olej roślinny i cukier. Również skład sosów do spaghetti nie powinien zepsuć apetytu, ale i w nich trafiają się "rodzynki". Popularnym dodatkiem jest niezdrowy syrop glukozowo-fruktozowy oraz substancja zagęszczająca w postaci gumy guar lub gumy ksantanowej. Na szczęście spora część sosów jest wolna od tego typu atrakcji.
Zdrowie w cieniu lobbingu
Teoretycznie dodatki do żywności "nie mogą" być szkodliwe. – Nie mogą, bo inaczej nie trafiłyby do żywności – przekonuje Joanna Gajda-Wyrębek. – Aby jakiekolwiek substancje dodatkowe zostały dopuszczone do produktów spożywczych w Unii Europejskiej, muszą zostać zaakceptowane pod względem bezpieczeństwa dla zdrowia przez EFSA (Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności). Dodatki stosowane w dawkach określonych przepisami są bezpieczne dla zdrowia konsumenta – podkreśla ekspertka.
Tyle że przepisy europejskie są bardziej liberalne od tych, które obowiązywały w Polsce przed wprowadzeniem dyrektyw unijnych. Obecnie rodzimi producenci żywności mogą komponować "chemiczne koktajle" z większą swobodą. Faktem jest, że szkodliwość danego dodatku jest trudna do udowodnienia. Niełatwo bowiem wyodrębnić jego wpływ na nasze zdrowie spośród wielu innych czynników, jakim podlega organizm ludzki w dłuższym okresie. Jednak za niektórymi dodatkami do żywności ciągnie się zła fama, która ma oparcie w badaniach naukowych. – Przykładem jest aspartam, popularny słodzik.
Szereg badań z lat 70. i 80. dowodzi, że przyczynia się on do powstawania nowotworów. Z jednej strony substancje dodatkowe powinny być bezpieczne dla zdrowia, z drugiej – instytucje w rodzaju EFSA podlegają lobbingowi ze strony koncernów spożywczych, w których interesie jest utrzymanie na rynku pewnych substancji – mówi dr Dariusz Nowak z Collegium Medicum w Bydgoszczy. Choćby ze względu na ich niską cenę. Tak jest ze wspomnianym syropem glukozowo-fruktozowym, wytwarzanym z genetycznie modyfikowanej kukurydzy i stosowanym w całej gamie spożywczych "gotowców". Kilka miesięcy temu w Stanach Zjednoczonych oficjalnie ogłoszono, że to właśnie ten dodatek może być przyczyną epidemii otyłości w USA i zachorowań na cukrzycę.
Rewia konserwantów
Niewykluczone, że w przyszłości w podobny sposób zostaną "zdemaskowane" również inne żywnościowe wspomagacze. Tym bardziej że wiele z nich już teraz ma zepsutą reputację – przez badania wskazujące na ryzyko zdrowotne związane z ich spożyciem. W internecie można znaleźć całe wykazy substancji powszechnie stosowanych w żywności, wraz z informacjami o ich potencjalnej szkodliwości. Oto krótki przegląd tych, które znaleźliśmy na etykietach słoików z daniami obiadowymi:
- E150c (karmel amoniakalny). Syntetyczny barwnik otrzymywany z amoniaku i sacharozy. Używany do barwienia m.in, sosów i pieczywa na kolor brązowy. Może mieć niekorzystny wpływ na wątrobę i żołądek, wywoływać alergię i nadpobudliwość, a także obniżać płodność.
- E250 (azotyn sodu). Sztuczny konserwant służący do peklowania mięsa. Według danych Międzynarodowej Agencji Badania Raka (IARC) jest to substancja potencjalnie rakotwórcza – pod wpływem wysokiej temperatury wytwarza kancerogenne nitrozaminy. Zatem "leczo warzywne z kiełbasą" bezpieczniej jest spożywać na zimno.
- E407 (karagen). Środek żelujący i zagęszczający. Utrudnia przyswajanie substancji odżywczych z pokarmu. Według danych opublikowanych przez Uniwersytet Iowa związek ten może wywoływać ubytki błony śłuzowej żołądka i jelit, a nawet prowadzić do zmian złośliwych.
- E412 (guma guar). Zagęstnik. Przy spożyciu większych ilości może powodować wzdęcia, bóle brzucha, nudności i biegunkę.
- E415 (guma ksantanowa). Zagęstnik. Wywołuje podobne skutki, co guma guar. Jej nadmierne spożycie możne również skutkować wysokim ciśnieniem krwi i migreną.
- E450 (difosforany sodu i potasu). Syntetyczne emulgatory. Przy spożyciu w większej ilości ograniczają wchłanianie wapnia, żelaza i magnezu, a w dłuższej perspektywie – sprzyjają rozwojowi osteoporozy.
- E451 (trifosforany sodu i potasu). Podobnie jak difosforany, są przyczyną zaburzeń w gospodarce wapniowej.
- E621 (glutaminian sodu). Wzmacniacz smaku. Przypisuje mu się całą gamę dolegliwości: od nadmiernego pocenia się, przez bóle żołądka, kołatanie serca i migreny, po tymczasowe ograniczenie zdolności poznawczych. Glutaminian szczególnie oszczędnie powinni dawkować sobie alergicy, u których związek ten może wywołać atak padaczki, a nawet doprowadzić do paraliżu układu oddechowego.
- E635 (rybonukleotydy disodowe). Wzmacniacze smaku. Również podejrzewane o wywoływanie szeregu skutków ubocznych: od zmian skórnych, przez nadpobudliwość i wahania nastroju, po opuchliznę warg, języka i gardła.
- E1422 (acetylowany adypinian diskrobiowy). Zagęstnik i wyjątek na niniejszej liście. Mimo "prowokującej" nazwy ten związek jest zupełnie (?) nieszkodliwy.
A pozostałe z wymienionych dodatków? Strachy na lachy czy realne zagrożenie? – Substancje dodatkowe w ilości dopuszczonej do użytku z założenia nie stanowią ryzyka zdrowotnego. Pod warunkiem, że nie spożywamy ich w nadmiarze, bo wówczas szkodliwe związki faktycznie mogą się odkładać w organizmie i dać o sobie znać po latach. Dlatego nie polecałabym zaspokajać każdego napadu głodu tego typu daniami – zaleca dr Agnieszka Ostachowska-Gasior z Gabnetu Poradnictwa Dietetycznego i Zwalczania Otyłości. I dodaje, że dania z obfitością E-dodatków rozsądnie jest spożywać nie częściej niż raz dziennie.