Zwyczaje związane z Wielkim Postem
-
Popielec
-
Jakże trudno uwierzyć, że to wrzące życie
-
zamieni się po latach w czarną garść popiołu.
-
A przecież obok życia niestrudzenie idzie
-
śmierć z gwiazdą zmartwychwstania na kamiennym czole.
-
Więc w dni Wielkiego Postu zwróćmy w nieskończoność
-
swe myśli i uczucia, na tamten świat drugi,
-
do którego po stopniach złudzeń i nicości
-
schodzimy utrudzeni po ziemskiej wędrówce.
-
Niechaj szczypta popiołu przypomni tę wieczność,
-
którą Chrystus obiecał, tym co Go miłują.
-
Dla nich jest tylko życie, dla nich śmierci nie ma.
-
I radośnie w ich ustach brzmi: "Memento mori".
Witold Nanowski
Karnawał już się skończył, ucichły zabawy, bale i przyjęcia. W kościele ksiądz posypał nam głowy popiołem. Zaczął się Wielki Post, czterdziesto-dniowy okres przygotowania do największego święta chrześcijan - Wielkanocy.
Wielki Post powinien być dla nas czasem oczyszczenia, odnowy ducha i nawrócenia. Początkowo trwał on zaledwie czterdzieści godzin, czyli Wielki Piątek i Wielką Sobotę. Później Post przedłużono do tygodnia, aż wreszcie ok. V w. czas przygotowania do uroczystości Zmartwychwstania wydłużył się do czterdziestu dni.
Liczba 40 stanowi w Piśmie Świętym wyraz pewnej dłuższej całości, czasu przeznaczonego na jakieś konkretne zadanie człowieka lub zbawcze działanie Boga. W Wielkim Poście Kościół odczytuje i przeżywa nie tylko czterdzieści dni spędzonych przez Jezusa na pustyni, na modlitwie i poście przed rozpoczęciem Jego publicznej misji, ale i trzy inne wielkie wydarzenia biblijne: czterdzieści dni powszechnego potopu, po których Bóg zawarł przymierze z Noem; czterdzieści lat pielgrzymowania Izraela po pustyni ku ziemi obiecanej i czterdzieści dni przebywania Mojżesza na Górze Synaj, gdzie otrzymał on od Jahwe Tablice Prawa.
Pierwszy dzień Wielkiego Postu to Środa Popielcowa zwana także „Popielcem" (ponieważ we wszystkich kościołach, podczas nabożeństwa posypuję się głowy wiernych popiołem z ubiegłorocznych palm) lub „Wstępną Środą" (ponieważ jest pierwszym dniem Wielkiego Postu, poprzedzającego Wielkanoc i "wstępem" do uroczystości wielkopostnych).
Wielkopostny rytuał posypywania głów popiołem został wprowadzony do liturgii Kościoła ok. IV w. i aż do X w. przeznaczony był wyłącznie dla osób publicznie odprawiających pokutę. Po ceremonii tej pokutnicy musieli opuścić kościół, a progi świątyń wolno im było przestąpić dopiero po spowiedzi wielkanocnej w Wielki Czwartek, obchodzony jako dzień odpuszczenia grzechów i pojednania z Kościołem. Później sypanie popiołu na głowę stało się obrzędem stosowanym wobec wszystkich wiernych i dotychczas jest znakiem pokuty i żalu za grzechy. Szary proch, symbol pokuty przyjmowali na stopniach ołtarzy Królowie, Książęta, wielcy panowie, żebracy, bezdomni i trędowaci, bowiem „wobec Boga wszyscy są równi, wobec śmierci też".
Księża jak dawniej tak i w obecnych czasach sypiąc popiół na głowy przypominają wszystkim o śmierci, przemijaniu i znikomości rzeczy ziemskich słowami: "Prochem jesteś i w proch się obrócisz "lub „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię".
Przodkowie nasi, a zwłaszcza mieszkańcy wsi, przez wieki całe, bardzo gorliwie wypełniali zalecenia Kościoła na Wielki Post, zgodnie z przysłowiem, które powiadało, że: „Polak woli człowieka zabić (w innej wersji - rękę stracić) niż złamać post".
W Środę Popielcową starannie myto i wyparzano wszystkie naczynia, aby nie pozostał na nich nawet ślad tłuszczu zwierzęcego i mięsnych wywarów, a patelnie i rynki wyrzucano przez okno do sadu, lub wynoszono je na strych. W ten sposób manifestowano gotowość do wielkopostnych wyrzeczeń. W ciepłym miejscu, na przypiecku, gospodynie ustawiały garnki z zaczynem z mąki żytniej i wody – „postny żur", podstawową i najczęściej jadaną potrawę wielkopostną, śpiewając przy tym różne piosenki o żurze (niekiedy nazywanym także Panem Żurowskim), np.:
Wstępna Środa następuje
Kuchareczka żur gotuje.
W wielu domach szczególnie tych uboższych, mięso, tłuszcze zwierzęce, a nawet cukier, miód i nabiał na całe sześć tygodni znikały ze stołów. Żywiono się głównie żurem postnym, kartoflami, gotowaną i surową kwaszoną kapustą, gotowaną brukwią, śliwkami suszonymi, rozgotowanymi na gęstą zupę, śledziami, chlebem i innymi skromnymi potrawami, które skąpo kraszono olejem lnianym. Tylko w niedzielę pozwalano sobie na trochę lepsze i obfitsze jadło. Na magnackich i szlacheckich dworach i niektórych bogatych plebaniach i klasztorach post nie bywał zbyt dokuczliwy, bo spożywano tam wiele dań rybnych, przyrządzanych na różne sposoby (przez Kościół uznawanych i dozwalanych jako pokarmy postne) oraz dobre pieczywo, masło, jaja, mleko i sery. Podczas Wielkiego Postu rezygnowano z picia alkoholu i palenia tytoniu. Fajki i woreczki z tytoniem lub machorkę odkładano do schowków i sięgano po nie dopiero w Niedzielę Wielkanocną.
Ponieważ niedozwolona była w tym okresie muzyka ustawały śpiewy oraz wszelkie zabawy i spotkania, a młodzież i dzieci karcono za głośniejsze śmiechy i krzyki. Na całe sześć tygodni (z małymi tylko przerwami) ustawało życie towarzyskie. Zastępowały je wspólnie odmawiane modlitwy, czasem - głównie na dworach - wspólna lektura pobożnych książek. Wszystkim tym rygorom ludzie poddawali się bez protestu i z wielką skwapliwością oddawali się wielkopostnym praktykom.
Powagę Wielkiego Postu zakłócały sporadycznie żarty, głównie chłopców, ale było to dozwolone i wpisane w tradycję. Żyjący w XVIII w. Ks. Kitowicz tak przedstawił tradycyjne popielcowe figle: „ ... zaś przy kościołach w Wstępną Środę ...chłopcy ... czatowali na wchodzącą do kościoła białą płeć, której przypinali na plecach kurze nogi, skorupy od jajec, indycze szyje, rury wołowe i inne tym podobne materklasy". Młodzież po skończonej Eucharystii sama rozdawała sobie popiół. Trzepano się po głowach workami napełnionymi popiołem, wysypywano na siebie pełne jego miski.
Inny zwyczaj ludowy był związany ze stanem panieństwa. Powszechnie uważano, że dziewczyna, która nie znalazła męża w minione zapusty pozostanie panną do przyszłego roku. Dla wielu dziewczyn było to powodem licznych nieprzyjemności. Stąd pochodzi powiedzenie „Zwiędła jak panna we Wstępną Środę". Wyłapywano biedaczki i zaprzęgano do tzw.: „kłody popielcowej" (symbol jarzma małżeńskiego"), po czym przeganiano po ulicach, aż do karczmy gdzie mogły się wykupić.
Wielkopostną ciszę, spokój i powagę przerywały także obchody „półpościa". W dniu w którym przypadała połowa Wielkiego Postu, po ulicach wsi i miast biegali chłopcy, hałasując drewnianymi kołatkami i terkotkami, waląc z hukiem drewnianymi młotami, inaczej szlagami - co zwało się" wybijaniem półpościa" - i rozbijając gliniane garnki i czerepy wypełnione popiołem o drzwi domów, tych zwłaszcza, w których mieszkały panny na wydaniu. Wykrzykiwali przy tym głośno: półpoście, półpoście! Nawet bardzo pobożne osoby tolerowały te hałasy i psoty. Oznaczały one bowiem, że zbliżą się wesoły i suty czas świąteczny i że pora rozpoczynać wielkie, wiosenne porządki oraz inne przygotowania do świąt Wielkanocnych. Zwyczaje te z biegiem lat zupełnie zaginęły.
Bardzo ważna w obrzędowości ludowej była IV niedziela Wielkiego Postu. W wyobrażeniach ludu polskiego był to dzień walki zimy z wiosną i to walki na śmierć i życie. Stąd nazwa tego dnia niedziela „śmiertelna", zwano ją również „białą lub czarną". Ludzie zmęczeni długą zimą pragnęli pomóc wiośnie w tej walce. Po niedzielnej mszy świętej młodzież udawała się na porachunek z zimą (dzisiaj zwyczaj ten kultywujemy 21 marca – pierwszy dzień wiosny). Wcześniej przygotowywaną słomianą kukłę zwaną „Marzanną" szarpano tak długo, aż nie zerwano z niej ostatniej słomki. Bywało i tak, że topiono „boginię śmierci i zimy" w najbliższej rzece. Miejsce Marzanny zajmowało „nowe latko", był to nieduży, zielony świerk przystrojony bibułkami i pisankami, albo pięknie wystrojona lala – zwana „Dziewanną". Ten powszechny zwyczaj „młodego latka" trwał od połowy Wielkiego Postu aż do Niedzieli Palmowej. Dziewczęta i chłopcy obchodząc gospodarzy śpiewali i zbierali datki.
„Pani gospodyni, nowe latko w sieni.
Żeli chcecie oglądować to musicie co darować.
Zielony gaj, koszyczek jaj".
Chociaż „Marzanna" każdego roku przegrywała ludzie wiedzieli, że nie można bezwzględnie przeciwstawić się śmierci życia. Dlatego szczątki Marzanny rozrzucano po polach wierząc, że spowoduje większe urodzaje „bo po śmierci musi przyjść odrodzenie, taki jest początek Bożego Świata". Gospodynie w tym dniu sporządzały krzyże z żytniego ciasta, które miały zachować bydło od chorób, a ludzi od bólu własnych krzyży. Czas Wielkiego Postu obejmuje miesiąc marzec, czas twórczego aktu zasiewów. Chłopi wierni nakazowi bożemu „czyńcie sobie ziemię poddaną" oraz pamiętający staropolskie przysłowie:
„Kto sieje w marcu, ten zbiera w garncu,
kto sieje w maju ten zbiera w jaju"
bardzo pragnęli marcowego zasiewu. Nie bacząc na złą pogodę i mokrą rolę każdy wychodził w pole. Siewca przed rozpoczęciem pracy rzucał cztery garści zboża, w cztery strony świata „na chwałę Bogu, na daninę skrzatom, na ofiarę ziemi, wodzie, powietrzu i wszystkim zaludniającym je istotom, dobrym i złym", po czym żegnał się znakiem krzyża i ruszał w pole.
W obyczajowości religijnej bardzo uroczyście obchodzono święto Zwiastowania Pańskiego (przypadającego 25 marca), któremu lud nadał charakter maryjny, pierwszą osobą czyniąc Najświętszą Maryję Pannę, jako błogosławioną między niewiastami, wybraną przez Boga na Matkę Zbawiciela. Święto to otrzymało wiele nazw „Matki Bożej wiosennej, ożywiającej, kwietnej, wcielenia słowa", ponieważ w marcu zaczyna budzić się wiosna, topnieją śniegi i powracają ptaki z ciepłych krajów. Wierzono, że Maryja, która sama będzie matką patronuje nabrzmiałej pąkami przyrodzie, żeby ona też mogła zaowocować. Na pamiątkę tego wydarzenia do dziś codziennie w południe biją dzwony na Anioł Pański. Ważna była tego dnia pogoda, albowiem „Jakie zwiastowanie takie Zmartwychwstanie".
Orędownikiem marca dla całej ziemi do dzisiaj jest św. Józef „największy, najcichszy ze świętych". Uważany za patrona spraw „za niepodobnie uznanych", a także patrona „dobrej śmierci" i wszystkich rodzin chrześcijańskich, szczególnie tych poróżnionych.
I tak Wielki Post upływał w powadze, a różnorakie ograniczenia, gorzkie żale i surowe nauki rekolekcjonistów tworzyły szczególną atmosferę tego okresu.
- Aldona Jankowska
- WODR w Poznaniu