Stan plantacji pomidorów gruntowych

W związku z licznymi telefonami i wizytami producentów pomidorów gruntowych z powiatu pleszewskiego i jarocińskiego w Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Marszewie,  przeprowadzono wspólnie z pracownikami Instytutu Ochrony Roślin w Poznaniu pracownią Kliniki Chorób Roślin lustrację pól. W wyniku wspólnych oględzin stwierdzono, iż powtórzyła się sytuacja z ubiegłego roku, kiedy to krzaki pomidorów przypominały dziwne „miotełki. Tak jak w ubiegłym roku krzaki wykształciły nitkowate i skarłowaciałe liście. Te  zdeformowane liście przypominają porażenie wirusami.

Pomimo opóźnień w wysadzeniach i początkowych problemach temperaturowych wiele plantacji pomidorów gruntowych wykształciło ładne krzaki. Pomidor należy do tej grupy roślin, którą poraża niestety wiele patogenów. Producenci na razie nie musieli wykonywać wielu zabiegów, ponieważ aura poprawiła się. Jedynie wykonano zabiegi preparatami miedziowymi zabezpieczającymi rośliny przed chorobami bakteryjnymi – czyli bakteryjną cętkowatością pomidora.  Radosław Korzeniewski z Prokopowa (powiat pleszewski) mówi, że uprawa pomidorów w jego gospodarstwie jest tradycją ponieważ są one uprawiane od 60-tych lat. Wspomina, że w latach 90-tych jego pomidory też coś zaatakowało. Zdiagnozowano wtedy pierwsze objawy chorób bakteryjnych. Ale to już historia. Na swojej plantacji do chwili obecnej nie zauważył na razie objawów chorób grzybowych. Pomimo opóźnionej wiosny i późnego wysadzenia pomidorów na razie wykonałem 6 zabiegów. Musiałem wykonać opryski zwalczające  mszycę i stonkę. Jedno pole z uprawą pomidorów gruntowych mam w dobrej kondycji. Drugie w trochę gorszej. Obserwuję rośliny na których wystąpiły te dziwne objawy i widzę, że od miesiąca nic nowego się nie dzieje. Kłopotliwe jedynie jest to, że te rośliny wykształciły owoce jeszcze przed wystąpieniem tych deformacji i więcej na pewno ich  nie zawiążą, ponieważ nie ma na nich kwiatków – oświadcza plantator z Prokopowa.  U niektórych producentach rośliny dziwny wygląd miały już w inspektach. Z powodu opadów deszczu były problemy z wykonaniem zabiegów, dlatego wiele plantacji jest zachwaszczonych.  Paweł Stachowiak z Lisewa (powiat jarociński) już zaorał jedno pole z pomidorami,  ponieważ rośliny długo „stały” w wodzie oraz inwazja „chorych” roślin była bardzo duża i zdaniem producenta nie rokowała żadnych nadziei na poprawę. Drugie pole jest bardzo ładne i podejrzane rośliny występują tylko sporadycznie. Na naszych zebraniach ludzie nie chcą się przyznawać, że maja takie problemy. Ja jestem zdania, że jeśli  ktoś nie ma w tym roku tego problemu, być może będzie go miał w przyszłym roku. Trzeba znaleźć sensowny sposób, żeby rozwiązać ten problem. Uważam, ze należy szukać pomocy u najlepszych specjalistów. Niech nauka pomoże rozwiązać ten kłopot. Argumentowanie, że nie przestrzega się płodozmianu i idą rośliny psiankowate po psiankowatych nie jest prawdą, bo w moim przypadku płodozmian był zachowany i co z tego kiedy taki stan rzeczy wystąpił – stwierdza plantator z Lisewa. Wielu rolników mówi, że jeśli sytuacji nie opanuje się przestaną w ogóle uprawiać pomidory, ponieważ koszty wyprodukowania rozsady, ochrony i zbioru są coraz wyższe i produkcja pomidorów gruntowych stanie się nieekonomiczna. Istotne jest to, że takie rośliny pomidorów nie zawiązują już owoców.  Są pola gdzie alternarioza wystąpiła już w dużym nasileniu. Na moich krzakach na razie nie widać objawów alternariozy, ale pojawiły się objawy bakteriozy.  Dzisiaj będę wykonywał 4-ty zabieg preparatami miedziowymi. Ale tak czy tak na ochronę  wydałem 2500 zł.- mówi Paweł Stachowiak

Dr Natasza Borodynko z Instytutu Ochrony Roślin w Poznaniu już w ubiegłym roku pobrała materiał roślinny do analizy, aby rozwiązać ten problem. Przeprowadzone w Klinice Chorób Roślin próby wskazywały na obecność wirusa PVY.  Wirus ten w warunkach Polski jest najważniejszym wirusem ziemniaka, powodującym znaczne straty w plonie bulw. Nie zdiagnozowano go nigdy na pomidorze polowym jedynie na szklarniowym. Jednak badania ubiegłoroczne i objawy z tego roku wskazują na to iż teorię należy zmienić. Do badań pobrano pomidory polowe różnych odmian, ponieważ wskazywały podobne objawy. Konsultując ten problem z innymi naukowcami z Uniwersytetów Przyrodniczych w Polsce sugerują oni także inne rozwiązania tzn: nie przestrzeganie zmianowania i uprawę pomidorów po roślinach z tej samej rodziny mianowicie psiankowatych, zasolenie podłoża, opóźnioną wiosna i długi okres „zalania” krzaków wodą, inwazję ze strony mszyc, które są wektorami i mogą przenosić choroby wirusowe oraz fitotoksyczne działanie stosowanych środków chemicznych. Od producentów u których oglądano plantacje pomidorów pobrano materiał roślinny do analizy. Wyniki z analizy zostaną przekazane zainteresowanym rolnikom.

 

Dorota Piękna-Paterczyk

SPD