Susza każdego roku pogłębia się. Mimo tego, że nie mamy wpływu na rozkład opadów, nie jesteśmy całkowicie bezradni wobec suszy. Musimy sami zadbać o to, by w miarę swoich możliwości wykorzystać to, co dała przyroda.
Jak możemy poprzez nasze działanie ograniczyć skutki niedoboru wody? Skończył się marzec, pierwszy miesiąc wiosny, który nagle w ostatnim dniu zaskoczył nas opadem śniegu, którego ilość była większa niż w miesiącach zimowych. Przybędzie odrobina wody w gruncie. Nie za wiele. To nic w skali potrzeb wodnych. Od pewnego czasu prowadzę zapis ilości opadów i tak w roku ubiegłym zmierzona przeze mnie ilość opadów w ciągu roku wniosła tylko 484 mm, a dotychczas tj. od stycznia spadło łącznie 146 mm. To naprawdę mało. Aby być pewnym osiągnięcia zadawalających wyników produkcyjnych powinniśmy dostosować do naszych warunków glebowych odpowiednie działania uprawowe.
Odpowiednia struktura gleby jest ważnym czynnikiem, który odpowiada za właściwą pojemność wodną gleby – ilość zmagazynowanej wody. Od czego zacząć? Zadbajmy w pierwszym rzędzie o jej odpowiednią kwasowość. Niski poziom ph gleby powoduje rozpad agregatów glebowych, które wiążą wodę, poza tym wzrasta zawartość glinu w glebie, który działa hamująco na wzrost korzeni roślin. A oprócz tego zachodzi następne zjawisko - gleby zakwaszone są bardziej zwięzłe. Nie dość, że mało wody, toksyczny związek w glebie, to jeszcze zwarta masa gruntu. W tych warunkach siewka nie ma łatwo.
Prawidłowe wapnowanie co 3 - 4 lata wpływa na odpowiednie gospodarowanie wodą. Ogromny wpływ na gromadzenie się w gruncie wody mają właściwości fizyko-chemiczne tj. miedzy innymi zawartość próchnicy glebowej. Glebowe agregaty zatrzymują wody opadowe i przez to łagodzą skutki suszy.
Na ilość opadów i ich rozkład póki co wpływu nie mamy, ale możemy zadbać o to, by zwiększyć zawartość próchnicy w glebie poprzez dostarczanie odpowiedniej ilości substancji organicznej. Można spotkać się z stwierdzeniem że próchnica zatrzymuje 5 razy więcej wody niż sama waży - jest o co walczyć. Nawożenie substancjami organicznymi stanowi podstawę tworzenia się próchnicy glebowej. Przyorany obornik czy nawóz zielony to nie tylko masa tworząca próchnicę, to też źródło dla wzbogacenia masy biologicznej gleby. Chciałbym wspomnieć też o możliwości przyorania słomy, która także stanowiła by źródło próchnicy z jednym tylko założeniem, że przyoraną słomę wspomożemy zastosowaniem nawozu azotowego w ilości 6-8 kg/ 1 t słomy - N w czystym składniku. Dostarczony azot potrzebny jest do szybkiej mineralizacji masy słomiastej. Innym źródłem próchnicy jest wprowadzenie do płodozmianu poplonów ozimych jak i ścierniskowych wysiewanych w terminie od 1 lipca do 20 sierpnia, a przeznaczonych do zbioru po 15 października. Nie wszyscy rolnicy wiedzą, że jest to termin stały. Istnieje też podejście indywidualne, gdzie wysiew jest podobnie jak w terminie stałym ale utrzymanie powinno trwać minimum 8 tygodni od daty wysiewu z jednym obowiązkiem - złożeniem do kierownika oddziału terenowego ARiMR w terminie do 7 dni informacji o dokonanym wysiewie. Umożliwia to przy wczesnym wysiewie przyoranie poplonu pod koniec II dekady lub początku III dekady września Daje to szansę na wysiew zbóż ozimych w dopuszczalnym terminie agrotechnicznym. Nie jesteśmy więc skazani wtedy na uprawę tylko roślin zbożowych jarych, które zdecydowanie gorzej radzą zasobie w czasie suszy. Pewnym rozwiązaniem jest też uprawa tzw. przewódki. Można ją uprawiać nawet po kukurydzy na ziarna czy burakach cukrowych. Wiadomo, że w sprzyjających warunkach pogodowych wysiewane w listopadzie rośliny tylko wyszpikują, ale to wystarczy, by w następnym roku wiosną miały lepszy start niż zboża jare. W ubiegłym roku pisałem o takiej uprawie. Rok był suchy zboża jare dały mizerny plon. Przewódka którą opisywałem dała plon zbliżony do pozostałych roślin ozimych około 4 t/ha i w tym samym terminie zbioru. Chciałem tylko dodać, że rolnik zazwyczaj w gospodarstwie uzyskiwał plony zbóż ozimych na poziomie 6 do 7 ton z ha.
Nawożenie to kolejny ważny czynnik w walce z skutkami suszy. Generalna zasada jest taka ,że należy zbilansować składniki pokarmowe w stosunku do potrzeb. Najbardziej plonotwórczym jest azot, ale w sytuacji suszy brak takich składników jak potas, który ma wpływ na gospodarkę wodną rośliny powoduje, że jeszcze bardziej odczuwa ona niedosyt wody. Nie można też zapominać o pozostałych składnikach takich jak fosfor, który ma wpływ na ukorzenienie, siarce czy magnezie. Przede wszystkim ważny jest bilans. Potrzeby rośliny to główny element zabezpieczenia plonu w okresie spodziewanej suszy.
Następny czynnik mający wpływ na rośliny i uzyskane plony w warunkach suszy to właściwy dobór gatunków uprawnych. Skala potrzeb wodnych roślin uprawnych jest różna. Najwięcej wody potrzebują groch, owies czy rzepak i lucerna. Nieco mniejsze potrzeby ma jęczmień, pszenica czy pszenżyto, mówię tu o roślinach ozimych. Na drugim biegunie skali potrzeb jest kukurydza, buraki. Patrząc na to można odnieść wrażenie, że uprawy charakteryzujące się dużą masą produkcyjną są bardziej odporne na suszę. Nic bardziej mylnego. Oba wymienione poprzednio gatunki uprawne są na polu tylko 5 - 6 miesięcy, a skala potrzeb wodnych w czasie ich wegetacji jest w stosunku do roślin zbożowych dużo wyższa. Tym bardziej, że najwyższe potrzeby mają w okresie gdy dotykają nas skutki suszy tj. od czerwca do końca sierpnia. Co w takim razie należy zrobić? Wybierajmy odpowiednie gatunki uprawne, a w określonym gatunku odmiany, które w swej charakterystyce mają informację o względnej odporności na susze. Siejmy rośliny w terminie agrotechnicznym, nie zagęszczajmy łanu ponieważ duże zagęszczenie powoduje konkurencję między sąsiednimi roślinami, co w efekcie powoduje, że obie rośliny dotkliwie odczuwają suszę.
Ważnym elementem jest też sposób uprawy. Tradycyjna uprawa orkowa powoduje duże straty wody w gruncie. Ograniczmy ją w miarę możliwości do minimum. Orka wiosenna przy tak dotkliwym braku wody to już samobójstwo. Starajmy się do minimum ograniczać ilość przejazdów. Ubijana kołami pojazdów rola szybciej podsiąka i tracimy przez to kolejne litry tego cennego dla roślin płynu. Często słyszy się o alternatywnej uprawie tzw. uprawie pasowej - strip-till, polegającej na spulchnianiu wąskiego pasa gruntu w który wsiewa się nasiona. Dzięki temu ogranicza się parowanie ziemi. Niewątpliwie jest to przyszłość, ale obecne warunki nie pozwalają przeciętnemu rolnikowi na zakup drogiego siewnika do uprawy pasowej. Pozostaje stary ”POZNANIAK” i trzymanie się terminów, ilości wysiewu, odpowiedniego doboru roślin, właściwego nawożenia i dbałości o stałe dostarczanie materii organicznej dla wytworzenia próchnicy.