Wyświetlenie artykułów z etykietą: dziedzictwo kulturowe
W Rychwale wspieramy producentów i twórców rodzimych
6 grudnia 2019 r w remizie OSP w Rychwale odbyła się niecodzienna uroczystość, organizowana przez Wielkopolski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Poznaniu pod nazwą Promocja dziedzictwa kulturowego i produktu lokalnego. Głównym celem przedsięwzięcia było przybliżenie wartości produktu tradycyjnego i lokalnego, pokazanie jego mnogości i unikatowego charakteru. Zaproszeni z całego terenu powiatu konińskiego wystawcy byli na to żywym dowodem.
Mieliśmy okazję podziwiać walory rękodzieła artystycznego prezentowanego przez twórców pracujących w drewnie, tkaninie, sklejce – piękne figury, ręcznie malowane obrazy, skrzyneczki, aniołki, piękne skrzaty. Ogromnym zainteresowaniem cieszyły się prace pani Genowefy Małolepszej – mieszkanki naszej gminy. Zaprezentowała ona ręcznie haftowane obrusy i serwety. Dużą uwagę przykuwały stoiska z ozdobami świątecznymi prezentowanymi przez panią Annę Dudek i Mariolę Kozłowską. Panie zaprezentowały drewniane choinki, renifery, wycinane ploterem bombki, wieńce świąteczne, wykonane ze wstążek i szyszek ozdoby choinkowe oraz kartki świąteczne.
Poza ucztą dla oczu zgromadzeni goście mogli oddać się również uczcie smaku. Na tegorocznym kiermaszu królowała pani Ilona Michalak wraz ze swoją Serownią. To stoisko skupiło zdecydowanie największe zainteresowanie zwiedzających. Produkt naturalny, zdrowy i niepowtarzalny a przy tym zapewniający niesamowite wrażenia smakowe. Spróbowaliśmy też wyrobów z żurawiny oferowanych przez panią Małgorzatę Wawrzyniak prowadzącą Rolniczy Handel Detaliczny – Żółty Parasol. Niezwykłym smakiem delektować się mogli fani gęsiny kosztując wyrobów od pana Waldemara Łuczaka. Cały pokaz połączony był z kiermaszem mikołajkowym, na którym zwiedzający mogli zakupić wymienione wyżej produkty regionalne.
Drugą niezwykle istotną częścią spotkania były odbywające się równocześnie wykłady prowadzone przez panią Elżbietę Dryjańską z Wielkopolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego. Dotyczyły one: Rolniczego Handlu Detalicznego i innych form sprzedaży w ramach krótkich łańcuchów dostaw, wartości produkt lokalnego, jako czynnika rozwoju społeczności lokalnej oraz prezentacji agroturystyki, jako formy przedsiębiorczości wiejskiej na przykładzie Stowarzyszenia Gospodarstw Agroturystycznych Wschodniej Wielkopolski. Wykłady cieszyły się dużym zainteresowaniem przybyłych gości, wśród których znaleźli się nawet uczniowie 8 klas Szkoły Podstawowej w Rychwale.
Tegoroczna impreza okazała się strzałem w dziesiątkę. Temat bardzo aktualny i warty dalszego naśladowania. Dziedzictwo kulturowe jest wartością nieprzemijającą. Nie możemy pozwolić by tradycje zanikały. Musimy je pielęgnować i przekazywać z pokolenia na pokolenie. W dobie gotowych, sztucznych, pełnych chemii produktów żywnościowych warto się zatrzymać i sięgnąć po zdrową, naturalną żywność. Ważną rolę odegrać musi jednak w tym procesie edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja. Mamy na wyciągnięcie ręki wspaniałych producentów zdrowej żywności i kreatywnych twórców ozdób użytkowych – wystarczy tylko poszukać i po nią sięgnąć.
Bardzo dziękujemy wszystkim za przybycie, i twórcom i zwiedzającym. Zapraszamy na kolejne spotkania promujące polską twórczość lokalną, tradycyjną i ekologiczną.
Na zabawę śpieszmy, na zabawę śpieszmy, póki czas!
Na zabawę śpieszmy, na zabawę śpieszmy, póki czas!
Karnawał
- Już Karnawał włożył maskę,
- Drzwi otworzył z hukiem z trzaskiem!
- Wpadł jak wicher do pokoju.
- W czym?
- W karnawałowym stroju!
- -Cześć!
- Przybiegłem w odwiedziny!
- Mam wstążeczki i cekiny,
- Nut wesołych dwie kieszenie
- I do tańca zaproszenie!
D. Gellner
Za nami święta Bożego Narodzenia i Sylwester. Zaczął się Nowy Rok,
a wraz z nim karnawał. Czy są to dla nas jakieś wyjątkowe dni,
czy raczej zwykła codzienność wypełniona pracą i okazjonalną rozrywką?
Czas liczony od Nowego Roku lub Święta Trzech Króli do wtorku zwanego „kusym”, poprzedzającym Środę Popielcową, to okres hucznych zabaw tanecznych, balów i ogólnej wesołości, czyli karnawał.
Nazwa pochodzi od włoskiego słowa „carnavale”. Jego człony: caro – mięso i vale – żegnaj, oznaczają razem pożegnanie mięsa, a wraz z nim wszelkiego rodzaju uczt i zabaw oraz nieuchronne zbliżanie się Wielkiego Postu. Stąd też staropolskie „mięsopusty”, czyli ostatni tydzień karnawału, trwający od tłustego czwartku do kusego wtorku.
W Polsce karnawał zaczął być popularny na przełomie XVI i XVII w. i nazywano go „zapustami”. Bardzo szybko nabrał swoistego charakteru i polskiego wyrazu, zgodnie z naszym duchem i temperamentem narodowym, z tradycją polską i obyczajem. Karnawał staropolski był suty, hałaśliwy, wesoły i szumny, był czasem różnych uciech: polowań, kuligów, poczęstunków, tańców i swawoli.
Na wsi karnawał to był czas kipiący radością. Wtedy wolno było niemal wszystko, a w każdym razie dużo więcej niż zazwyczaj. Były to „szalone dni”, zbierano się na wspólne skubanie pierza, które kończyło się muzyką i bogatym poczęstunkiem. Po wsiach i miasteczkach w ostatnie dni karnawału chodziły korowody różnych przebierańców. Przebieranie się i wkładanie masek, czy choćby tylko czernienie sobie twarzy sadzą, było regułą. Do domów przychodziły przebrane postacie, a wśród nich postacie zwierzęce, znane z wcześniejszych obchodów kolędniczych: koza, turoń, niedźwiedź i konik, a także bocian i żuraw (zwiastuny wiosny). Wierzono powszechnie, że wraz z nimi przychodzi do domów dostatek i urodzaj. Wszyscy przebierańcy natarczywie domagali się datków.
Gdy po wsiach biegali usmarowani sadzą przebierańcy, na bogatych dworach urządzano „reduty”, czyli eleganckie bale kostiumowe. Panny na wydaniu wkraczały wtedy „na salony”, aby znaleźć mężów, wyprawiano wtedy najwięcej wesel. Bale bywały swego rodzaju „giełdą małżeńską” dla dobrze urodzonych panien, które tańczyły pod czujnym okiem matek, babek i ciotek. W ten sposób dobrze wychowane panny mogły zawierać znajomości i pozyskiwać konkurentów, spośród których rada rodzinna wybierała najlepiej skoligaconego i najmajętniejszego. Był to czas poważnych zalotów, przypadający najdalej do Matki Boskiej Gromnicznej. W tym czasie młodzi ludzie dawali sobie "słowo", a ci, co byli już "po słowie", i po rocznym „chodzeniu ze sobą” spieszyli do ołtarza.
Na dworach był także zwyczaj szykowania zapasów jadła i picia, bo w każdej chwili można było spodziewać się najazdu gości. A okazją do niezapowiedzianych odwiedzin były kuligi. Rozbawione towarzystwo, z muzyką, często w przebraniach, najeżdżało okoliczne domy, by wśród zabawy ogołocić spiżarnię sąsiadów, rozgrzać się i wytańczyć. Ciąg sań oświetlonych pochodniami i prowadzonych przez wodzireja jeździł od dworu do dworu.
Skromniejsze wieczorki taneczne, zabawy i bale urządzane były w miastach dla swej młodzieży przez kupców i rzemieślników, a tam "szły wiechcie z butówi".
Zgodnie z tradycją w tłusty czwartek na naszych stołach królują pączki i chrusty zwane faworkami. Dawniej tego dnia zajadano również inne specjały – tłustą kaszę ze skwarkami, kapustę z mięsem i słoniną, boczek i kiełbasę, a na deser podawano słodkie racuchy, bliny i pampuchy.
Tłusty czwartek był jednak tylko wstępem do szaleństw ostatnich trzech dni przed popielcem, kiedy to we wszystkich domach było wielu gości i dużo tłustego, pożywnego jedzenia, żeby każdy mógł najeść się do syta przed nadchodzącym Wielkim Postem. A w karczmach "drzazgi szły z podłogi" od skocznych obertasów, szfajerów, mazurów, krakowiaków, szuraków i innych tańców. W karczmach zbierały się i tańczyły nawet stateczne gospodynie. Zachęcano je do zabawy śpiewając:
Kiej ostatki, to ostatki,
cieszcie się dziouchy i matki,
kiej ostatki to ostatki,
niech tańcują wszystkie babki,
kiej ostatki, to ostatki,
niech się trzęsą babskie zadki.
Trzy ostatnie dni karnawału, czyli ostatki, nazywano dawniej „kusakami” albo „kusymi dniami”. W ostatni wtorek przed Popielcem w karczmach zbierali się również kawalerowie i panny na „podkoziołek”. Panny opłacały muzykę i tańczyły ze sobą, podczas każdego tańca rzucając pieniądze na talerz ustawiony w pobliżu orkiestry, na beczce z piwem, pod umieszczoną na niej figurką drewnianą, wyobrażającą chłopca lub kozła - czyli „pod koziołka”. Mówiono, że dają w ten sposób okup, aby zapewnić sobie rychłe zamążpójście.
Dziewczęta śpiewały przy tym:
Oj, trzeba dać podkoziołek, trzeba dać,
Dobrze było cały roczek wywijać!
Oj, trzeba dać koziołkowi, trzeba dać,
Jeśli która z nas ma jeszcze się wydać!
Wierzono, że w ostatni wtorek karnawału tańczy z innymi także sam diabeł, dlatego nazywano go kusym, czyli diabelskim. Obecnie na ostatni wtorek karnawału używane są dwie nazwy – „śledzik i podkoziołek”. Nazwa „śledzik” wzięła się stąd, że tańce o północy przerywało wejście człowieka w łachmanach. Trzymał on w dłoni rybi szkielet – symbol nadchodzącego postu – i wypędzał z izby tancerzy. Pomagała mu postać przebrana za diabła, która maruderów za karę częstowała słonym śledziem. Tak więc w kusy wtorek o północy karnawał miał się spotkać z Wielkim Postem. Tańce, obżarstwo i swawole ostatkowe kończyły się z wybiciem zegara. Podawano gościom tzw. podkurek - to spożywany przed pierwszym pianiem koguta – postny posiłek złożony z jaj, mleka i śledzi. Czasem w półmisku z podkurkiem ukrywano żywego wróbla. Gdy pan domu zdejmował pokrywę - ptak ulatywał. Był to znak, że wraz nim na całe sześć tygodni odlatują sute poczęstunki i zabawy. Wszystkie te zwyczaje oznaczały nie tylko pożegnanie karnawału i wszystkich jego uciech, symbolizowały również pożegnanie zimy i zbliżanie się przedwiośnia. Dla gospodyń nadchodził czas na szorowanie popiołem zatłuszczonych garnków.
Jak widać, zabaw i zwyczajów karnawałowych było kiedyś bardzo dużo. Przebierańcy, obrzędy, ciekawe zwyczaje ludowe. Wszyscy byli wtedy dla siebie mili, serdeczni, potrafili się cieszyć i co najważniejsze dzielić się tą radością z drugim człowiekiem. Zatem – „Na zabawę śpieszmy, na zabawę śpieszmy, póki czas!
Tłusty czwartek
- Góra pączków, za tą górą
- Tłuste placki z konfiturą,
- Za plackami misa chrustu,
- Bo to dzisiaj są zapusty.
- Przez dzień cały się zajada,
- A wieczorem maskarada:
- Janek włożył ojca spodnie,
- Choć mu bardzo niewygodnie,
- Zosia – suknię babci Marty
- I kapelusz jej podarty,
- Franek sadzy wziął z komina,
- Bo udawać chce Murzyna.
- W tłusty czwartek się swawoli,
- Później czasem brzuszek boli.
Władysław Broniewski
Przebierańce- Od wsi do wsi ze śpiewami,
- Muzyką i tańcem –
- Chodzą, ludzi odwiedzają
- Dzisiaj przebierańce.
- Jest tam Turoń, Herod, Niedźwiedź,
- Diabeł i Śmierć z kosą...
- Wszyscy roześmianą radość
- Razem z Gwiazdą niosą.
- W mieście też występują,
- Czasem na ulicach...
- Idą, idą przebierańce,
- A z nimi – tradycja.
Ryszard Przymus
- Duży i mały,
- Chudy i tłusty,
- Z balu wracały
- Bracia Zapusty.
- Jeszcze im w głowach
- Płynie spod smyka
- Karnawałowa
- Skoczna muzyka.
- Bolą ich nogi,
- Bo buty pieką.
- A tu szmat drogi,
- Do wsi daleko.
- Nie pójdą więcej
- Na żadne bale.
- Chyba, że w drugim
- Znów karnawale.
Franciszek Kobryńczuk „Zapusty”