Projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE) w obecnej formie dalej zawiera szereg niepewności zwiększających ryzyka inwestorów – stwierdza doroczny raport firmy doradczej TPA Horwath analizujący sytuację rynkową polskiej energetyki wiatrowej.
Według zaprezentowanego raportu, w 2013 r. w Polsce przybyło turbin wiatrowych o mocy 894 MW, co dało łączną moc zainstalowaną w wysokości 3,4 tys. MW. W pierwszej połowie 2014 r. przybyło kolejnych 337 MW, a łączna moc zainstalowana przekroczyła 3,7 tys. MW.
Raport przypomina, że w 2013 r. na całym świecie przybyło 35 GW mocy wiatrowych, mniej niż w 2012 r. (wzrost o 45 GW) głównie z powodu niestabilnej sytuacji prawnej w USA, co jednak jest efektem przejściowym. Na koniec zeszłego roku na świecie pracowały turbiny wiatrowe o łącznej mocy 319 GW, z czego najwięcej – 91 GW w Chinach, 64 GW w USA i 34 GW w Niemczech.
Z danych wynika, że polski sektor w 2014 r. rozwija się, ale w tym momencie nikt nie będzie już podejmował kolejnych decyzji inwestycyjnych ze względu na oczekiwaną zmianę systemu wsparcia – mówił podczas prezentacji raportu Wojciech Sztuba, partner w TPA Horwath. Projekt ustawy o OZE, nad którym pracuje Sejm, zmienia system wsparcia na aukcyjny – wsparcie dostaną te instalacje, które w ramach koszyków poszczególnych technologii zaoferują najlepsze warunki, czyli najniższą cenę.
Model aukcyjny stawia instalacjom wyższe wymagania pod każdym względem, jakościowe, efektywnościowe itp. – mówił Sztuba, oceniając, że w efekcie wejścia w życie ustawy z rynku zniknie wiele planowanych dopiero projektów wiatrowych. Do realizacji trafią te najlepsze, najbardziej wydajne, a selekcja będzie ostra – ocenił.
Uczestnicy dyskusji nad raportem wskazywali jednak na liczne niepewności, które dalej towarzyszą polskiemu sektorowi OZE, mimo że prace nad długo oczekiwaną ustawą są już zaawansowane. W projekcie jest dużo uznaniowości, ciągle np. nie wiadomo, ile energii z OZE rząd będzie chciał pozyskać z aukcji, jak ta ilość zostanie podzielona pomiędzy poszczególne technologie (wiatr, spalanie biomasy itd.) – mówił Sztuba.
Tu nie chodzi o ułatwianie życia inwestorom, im więcej ryzyk po ich stronie, tym droższa na końcu energia – mówił Sztuba. Zatem w interesie państwa jest niestawianie niepotrzebnych ograniczeń, także w projekcie ustawy – dodał.
Oficjalnie rząd deklaruje, że ustawa o OZE ma wejść w życie z początkiem 2016 r. po rocznym vacatio legis. Jednak według partnera w kancelarii BSJP Dominika Sołtysiaka, realistyczny termin uchwalenia ustawy to połowa 2015 r., zatem wejście w życie systemu aukcyjnego nastąpi dopiero w połowie 2016 r.
Sołtysiak zauważył, że dodatkowy czynnik ryzyka to decyzja rządu, by nie notyfikować ustawy – jako pomocy publicznej – w KE. Rząd uznał, że materia w projekcie zawiera się w tzw. wyłączeniu blokowym, ale nie jest wykluczone, że Komisja jednak nakaże notyfikację – mówił Sołtysiak. Wtedy nowy system wejdzie w życie realnie w II połowie 2017 r. – dodał. Wskazał też na inny rodzaj ryzyka – ryzyko polityczne. Wcale nie jest powiedziane, że ustawa zostanie przyjęta do końca kadencji Sejmu. Jeśli prace w praktyce nie zakończą się przed wakacjami 2015 r., to projekt wyląduje w koszu z powodu końca kadencji – zauważył.
Natomiast według Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, przepisy przejściowe ustawy są tak skonstruowane, że perspektywa wejścia w życie nowych przepisów wywoła lukę inwestycyjną – część projektów zostanie dokończona szybciej, a część – opóźniona. To z kolei – według PSEW – może zagrozić osiągnięciu przez Polskę celu OZE na 2020 r. w unijnej polityce klimatycznej.
Wiceprezes Stowarzyszenia Arkadiusz Sekściński przypomniał też, że dalej słabiej premiowane będą źródła działające mniej niż 4 tys. godzin rocznie, czyli wiatr, słońce i małe elektrownie wodne, co jego zdaniem wydaje się wprost niezgodne z wytycznymi KE, które mówią, że system powinien być neutralny dla różnych technologii.
Źródło: PAP.